START / INFO - BLOG / Umierają i będą umierać…

Umierają i będą umierać…

 „Ale kto się nią tam zajmie, JAK NIE BĘDZIE MNIE OBOK?”– to kwintesencja obaw rodzin pacjentów w polskiej służbie zdrowia. Jak bardzo jest źle, skoro te słowa wypowiada lekarz…

„Żona ma COVID. Modlę się, żeby nie musiała iść do szpitala. Oddziały covidowe to umieralnie. (…) Ciągle myślę, co zrobić, jak się pogorszy oddechowo. Zostawiać ją w domu? Słać do szpitala?”
„Ale kto się nią tam zajmie, JAK NIE BĘDZIE MNIE OBOK? Czy przepracowany lekarz albo pielęgniarka zauważy, że tlen w butli się kończy? Skoro ja się boję, co muszą przeżywać inni ludzie, którzy nie są lekarzami?  lekarz rezydent anestezjologii w relacji red. Pawła Reszki – tylko czy wcześniej było lepiej?

Nie – nie było lepiej, bo to „coś”  nazwane służbą, a potem „ochroną zdrowia” – w Polsce od zawsze funkcjonowało oparte na koegzystencji publiczno-prywatnej. Służba zdrowia w której brakowało wszystkiego – od personelu po jedzenie dla chorych…  działała tak od lat… Tak było zawsze, z tą różnicą dzisiaj, że gdy zachorujesz – teraz na pewno BĘDZIESZ SAM bo nikt nie dopuści do ciebie rodziny… Wsiąkniesz w system i albo jesteś na tyle silny, że przeżyjesz, albo wyjedziesz w worku bez możliwości identyfikacji przez rodzinę. Polska ochrona zdrowia…  Dopóki możesz się poruszać, rozmawiać, dzwonić – jeszcze masz szansę. Ale gdy stracisz siły – pozostaniesz na łasce systemowych braków, na szpitalnym żarciu, kompocie ze szpitalnej kuchni i chwili czasu pomiędzy kolejnymi umierającymi na sąsiednich łóżkach. Bez wsparcia najbliższych. Zostaniesz SAM.

“Leży obecnie ze mną w sali również starszy mężczyzna, nie może się ruszać. Personel postawił jedzenie na parapecie, a ten mężczyzna nawet z łóżka nie może się podnieść. Nikt go nie nakarmił. Najprawdopodobniej umrze z braku opieki – opowiada mężczyzna.”

Ludzie wiedząc o tym – w momencie gdy zamknięto szpitale przed rodzinami i bliskimi – przestali chodzić do lekarzy. Jak małe dzieci – chorzy zamknęli oczy licząc na to, że nie widząc choroby – jej nie będzie… Ostatnią rzeczą, którą pragnęli byłoby trafienie dzisiaj do szpitala, chociaż jeszcze rok temu, płacąc prywatnie za wizyty, wbijali się na oddziały poza kolejką…  Dzisiaj szpital bez rodziny i bliskich „to umieralnia”. Statystyki zgonów obnażyły polską prowizorkę z dykty i papieru…

“Kobieta, która wyszła z oddziału zakaźnego po tygodniu, dostała załamania nerwowego. Leżała z umierającą staruszką na sali. Tam jest po prostu cyrk. Nie ma kto leżącym seniorom nawet wody podać. Pacjenci nie są myci, karmieni i pojeni, leżą zaniedbani – poinformowała nas pani Agnieszka.”

Ale przecież jakoś to wcześniej funkcjonowało? – tak, bo w szpitalach w których brakowało wszystkiego rodziny osobiście pilnowały bliskich, dopytywały o ich stan, o wyniki badań o sposób dalszego leczenia i postępowania. Leżących i niesamodzielnych rodziny karmiły, poiły, ubierały, goliły i pomagały w utrzymaniu higieny. Teraz kiedy drzwi w szpitalu są zamknięte dla rodzin, a w szpitalach brakuje jeszcze bardziej personelu – siłą rzeczy musiało zabraknąć czasu dla wszystkich pacjentów. Umierają więc w samotności i będą umierać – będą umierać nawet ci co mieliby szansę by przeżyć bo lata zaniedbań nie da się uzupełnić w miesiąc czy dwa…

„Moja 93 babcia przebywa od wczoraj od godz. 14 na SOR szpitala na warszawskim Bródnie. Robią jej jakieś badania, a my nic nie wiemy. Nie mogliśmy wejść do szpitala, bo COVID, babcia niedosłyszy, nie dowidzi i potrzebuje wsparcia. Z lekarzami i pielęgniarkami nie ma kontaktu”.

Ale wcześniej też nie można było się doprosić o informację. Przecież lekarze na oddziałach też byli zaganiani i niedostępni… Tak, ale gdy wbiłeś się na oddział i odstałeś swoje pod drzwiami gabinetu lekarskiego miałeś szansę na rozmowę. Dzisiaj to tylko teoria. Dzisiaj jeśli nawet z kimś porozmawiasz – to nie wiesz czy to co mówi ma odzwierciedlenie w rzeczywistości… i nic z tym nie możesz zrobić.

„Mój tata lat 87 był w szpitalu na początku maja. Codziennie rozmawiałam telefonicznie z lekarzem prowadzącym. Wszystko było w porządku. Tata podobno spokojny i w kontakcie. Wyszedł ze śladami wiązania na nadgarstkach, zainfekowaną raną po wyrwanym wenflonie ( taki był spokojny) i zgniłym ciałem w pachwinach…..No i nawet nie wiedział gdzie jesteś takim był kontakcie. Zadzwoniłam do lekarki z pytaniem dlaczego nie mówiła mi prawdy, a ona na to: i co by Pani ta prawda pomogła? Tyle w temacie”

I co by ta prawda Pani pomogła… No właśnie. Kryjmy dalej ten syf, a będziemy dalej patrzeć jak statystyki zgonów lecą na łeb na szyję… Udawajmy, że sobie radzimy chociaż tak nie jest. To przez takie podejście sami sobie jesteśmy winni tego co obecnie doświadczamy. My, którzy wiedząc co dzieje się za drzwiami szpitali godziliśmy się na taki stan rzeczy. My pacjenci i lekarze, którzy mając wiedzę jak to wygląda od środka pozwalaliśmy politykom na  pudrowanie tego trupa i trwaliśmy w tym syfie, bo potrafiliśmy się do niego przystosować czekając na cud. Cud się jednak nie zdarzył. Przyszła za to choroba która dotknie każdego, epidemia od której nie ma jak się wymigać, do której nie ma jak się przystosować bo zmasakruje najsłabszych spośród nas – bez względu na to czy bogaty czy, biedny, lekarz czy pacjent. Trafisz do szpitala – dzisiaj będziesz SAM…

Piotr Piotrowski – Pacjent w sieci

Top
stat4u